poniedziałek, 16 maja 2011

Wyjazdy z United - Schalke 04.

Stwierdziłem, iż można nieco wzbogacić mojego bloga. Dlatego pokrótce opowiem Wam o spotkaniach z udziałem United, które miałem okazję oglądać na żywo. Wybaczcie, że nie w szeregu chronologicznym, ale nie mam ad hoc dostępu do wszystkich zdjęć, czy filmików, które będą nieodłączną częścią tej serii.

Schalke 04 Gelsenkirchen - Manchester United
Półfinał Ligi Mistrzów || 26 IV 2011


To był mój drugi mecz wyjazdowy z udziałem United, lecz tak naprawdę pierwszy na faktycznym stadionie przeciwnika ( pierwszym spotkaniem poza Old Trafford było tegoroczne starcie o Tarczę Wspólnoty ). Bilety załatwiłem poprzez niezawodny serwis Viagogo, lecz do najtańszych one nie należały. Niewątpliwym plusem był fakt, iż dostałem miejsce tuż obok sektora kibiców United, przez co dość często przyłączałem się do ich chóralnych śpiewów. Podróż zacząłem w Gdańsku, skąd udałem się do Dortmundu. Fani Bundesligi wiedzą, iż z Dortmundu do Gelsenkirchen jest rzut beretem, wiedzą o tym również fani obu drużyn, których nienawiść względem siebie sięga niespotykanych rozmiarów. Jako, że miałem zapewniony nocleg u przyjaciół w Dortmundzie wraz z darmową podwózką pod sam stadion wyprawa na mecz nie należała do najtrudniejszych. Po przyjeździe do Gelsenkirchen we wczesnych godzinach popołudniowych oraz odebraniu biletów w jednym z hoteli szybko dobiegły mnie chóralne śpiewy Red Army. Wtedy też po raz pierwszy usłyszałem jakże kultową przyśpiewkę: "From the banks of Irwell..."

Po kilku piwkach stwierdziłem, iż czas udać się na stadion, który był oddalony od centrum miasta (Buer) o ok. 4 kilometry. Zaskakująco łatwo udało się odnaleźć miejsce parkingowe, szczególnie w trakcie spotkania półfinałowego Ligi Mistrzów. Ciężej zaparkować na Konwiktorskiej w trakcie meczu ze Zniczem Pruszków. 
Na parkingu zaczepiło nas kilku fanów Schalke, lecz o dziwo, wymieniliśmy uprzejmości, obstawiliśmy szybko wyniki oraz życzyliśmy sobie udanego wieczoru. Ta czynność miała miejsce jeszcze kilka razy, lecz ani razu nie usłyszałem żadnych przekleństw, wyzwisk, czy innych zjawisk nieodłącznie związanych z polską piłką nożną. Rzeczą, która bardzo przypadła mi do gustu w stadionie Schalke, poza nowoczesnością, wysuwaną murawą oraz niesamowitym dachem (tego dnia uszkodzony) to fakt, iż jest on połączony z położonym tuż obok hotelem. Tym samym piłkarze mogą udać się do szatni wprost z hotelowego pokoju. Co więcej, jest to spore udogodnienie dla kibiców,  którzy przyjeżdżają wyłącznie na mecz.Pod stadionem było mnóstwo punktów gastronomicznych serwujących zimne piwo, fantastyczne curry wursty, czy frankfurterki. Około 30 minut przed samym spotkaniem udaliśmy się na stadion. W drodze zauważyłem również kamery MUTV, lecz nie udało mi się załapać na wywiad. Po wejściu na stadion od razu w oczy rzuciła mi się typowa, europejska mentalność: na trybuny ludzie schodzą się na 10 minut przed rozpoczęciem spotkania. Umożliwiło mi to zrobienie kilku zdjęć Veltins-Arena, czy Arena auf Schalke, gdyż ta druga nazwa obowiązuje podczas spotkań w rozgrywkach europejskich. Co ciekawe, na stadionie panuje zakaz używania pieniędzy - Euro wymienia się na specjalną kartę chipową, na którą nabite są kredyty. System dopiero raczkuje w Polsce, ale jest często używany w okazji przeróżnych koncertów, czy festiwali jak chociażby Open'er. Tym samym obsługa klienta odbywała się znacznie szybciej, lecz chętnych po bawarską ambrozję nie brakowało, dlatego stwierdziłem, iż rozejrzę się wokół stadionu. CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz