sobota, 30 kwietnia 2011

Nowości, nowości

Witam po dłuższej przerwie,

Niestety choroba oraz wyjazd do Gelsenkirchen uniemożliwiły mi redagowanie bloga. Mam nadzieję, iż problemy już za mną i mogę spokojnie przedstawiać Wam moje opinie na przeróżne tematy związane z piłką. Zobowiązuję się również, iż stworzę mały album spotkań United, które widziałem z wysokości trybun.

Powrót na bloga zacznę jednak od rzeczy zgoła odmiennej dotyczącej kibicowania w obecnych czasach. Nie będzie to jednak wpis o ultrasach, hoolsach, czy innych wytworach polskiego społeczeństwa kibiców. Chciałem poruszyć dwie kwestie fundamentalne. Pierwszą z nich są tak zwani kibice sezonowi, o których powstało już wiele podobnych notek. Ja z kolei chciałbym skupić się na tym, czym kierują się takie osoby. Jaki jest sens kibicowania drużynie, która zawsze wygrywa i zmienianie swojej ulubionej drużyny w zależności od formy? Czy naprawdę lepiej jest kibicować drużynie, która zawsze wygrywa? Czy przywiązanie, które żywimy do danej ekipy nie nakreśla w późniejszych etapach jak bardzo zżyliśmy się z tą drużyną? Że gdy wygrywa to jesteśmy w stanie docenić jakim poświęceniem, odwagą, czy niezłomnością wykazali się nasi ulubieńcy? Wiadomo, ciężko Wam spojrzeć na to, skoro już wcześniej określiłem się kibicem MUFC. Klubu, którego kibice są niezmiennie nazywani "the glory hunters". Lecz w moim przypadku historia zaczęła się w roku 1996/97, ostatnim, w którym barwy Czerwonych Diabłów przywdziewał Eric "Le Roi" Cantona. Towarzyszyłem im niezmiennie przez wszystkie upokorzenia i sukcesy, dlatego każde spotkanie z udziałem Diabłów przeżywam jeszcze bardziej. Historia niefortunnej miłości z klubem z Old Trafford determinuje to w jaki sposób zachowuję się podczas spotkań z udziałem United. Co innego, gdybym zaczął im kibicować np. po finale w Moskwie, bo grali ładnie. Miałbym się czym pochwalić kolegom, pokazywać, że kibicuję najlepszej drużynie. Chełpić się, że Cristiano jest najlepszy na świecie, a Sir Alex Ferguson jest trenerską legendą ( czemu absolutnie nie zaprzeczam, podaję jedynie przykłady zachowań). Nie na tym polega kibicowanie drużynie. Nie wystarczy, że drużyna gra ładnie, byśmy mogli się nazywać ich kibicem. Według mnie kibicowanie drużynie przypomina związek małżeński - zaczyna się od zauroczenia, później przychodzą gorsze czasy, monotonia, ale miłość nie wygasa. Szkoda, że takich kibiców jest coraz mniej. Kibiców od serca, którzy w sercu ukochany klub mają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz